środa, 29 września 2010

dawno, dawno temu

zanim jeszcze bliskie mi osoby postanowiły wynieść się do Weston-super-Mare, Warszawy, Bystrzycy Kłodzkiej (a nawet - w pewnym sensie - do Niedowa), to właśnie było moje ulubione miejsce.



Uwielbiałam pić kawę w cieniu zrujnowanej synagogi. 
Teraz jest tam o wiele ładniej.

Tylko pogadać nie ma z kim.
Posted by Picasa

5 komentarzy:

  1. ładnie? tam jest pięknie (ale jednak dobrze, że balkon po lewej ostał się w ruinie - jakoś mu z nią do twarzy)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie całkiem o to mi chodziło, ale niech Ci będzie. Rzeczywiście ruina pasuje do mojej depresji pre-listopadowej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeanalizowałam - jak to, zlikwidowali kubły na śmieci w przejściu? Powiedz mi jeszcze, że przestało śmierdzieć a dopełnisz moje przeczucie, że atmosfera tego miejsca zupełnie się ulotniła.

    OdpowiedzUsuń
  4. No... A w przejściu nie cuchnie moczem, bo zainstalowali latarnie i widocznie ludzie krępują się sikać na iluminowany chodnik.

    OdpowiedzUsuń
  5. w sumie szkoda - wyobrażasz sobie te migoczące minitęcze?

    OdpowiedzUsuń