zanim jeszcze bliskie mi osoby postanowiły wynieść się do Weston-super-Mare, Warszawy, Bystrzycy Kłodzkiej (a nawet - w pewnym sensie - do Niedowa), to właśnie było moje ulubione miejsce.
Uwielbiałam pić kawę w cieniu zrujnowanej synagogi.
Teraz jest tam o wiele ładniej.
Tylko pogadać nie ma z kim.
ładnie? tam jest pięknie (ale jednak dobrze, że balkon po lewej ostał się w ruinie - jakoś mu z nią do twarzy)
OdpowiedzUsuńNie całkiem o to mi chodziło, ale niech Ci będzie. Rzeczywiście ruina pasuje do mojej depresji pre-listopadowej.
OdpowiedzUsuńPrzeanalizowałam - jak to, zlikwidowali kubły na śmieci w przejściu? Powiedz mi jeszcze, że przestało śmierdzieć a dopełnisz moje przeczucie, że atmosfera tego miejsca zupełnie się ulotniła.
OdpowiedzUsuńNo... A w przejściu nie cuchnie moczem, bo zainstalowali latarnie i widocznie ludzie krępują się sikać na iluminowany chodnik.
OdpowiedzUsuńw sumie szkoda - wyobrażasz sobie te migoczące minitęcze?
OdpowiedzUsuń